sobota, 19 czerwca 2010

Christus Vincit

Chciałbym Wam dziś, w nasze święto, w ten Dzień Pański opowiedzieć o trzech rzeczach oczywistych, ale głęboko wierzę, że komuś na pewno potrzebnych. I bardzo proszę, jeśli już tu się znalazłeś, to zostań do końca.

Po pierwsze, jest Nasz Pan - Jezus Chrystus ŻYJE. Nasz Pan JEST. "Jam jest Pierwszy i Ostatni, i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków"

Po drugie, bardzo ważne jest, jaki jest ten Nasz Pan - on jest dziś Christus Vincit - potężny i tryumfujący!

Po trzecie wreszcie, co robi - ano niby niewiele, ale jednak wszystko, co nam tak naprawdę potrzebne - Objawia się nam, pochyla się nad nami, i mówi do nas.


(9) Ja, Jan, wasz brat i współuczestnik w ucisku i królestwie, i wytrwałości w Jezusie, byłem na wyspie, zwanej Patmos, z powodu słowa Bożego i świadectwa Jezusa. (10) Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jak gdyby trąby (11) mówiącej: Co widzisz, napisz w księdze i poślij siedmiu Kościołom: do Efezu, Smyrny, Pergamu, Tiatyry, Sardów, Filadelfii i Laodycei.

(12) I obróciłem się, aby widzieć, co za głos do mnie mówił; a obróciwszy się ujrzałem siedem złotych świeczników, (13) i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego, obleczonego [w szatę] do stóp i przepasanego na piersiach złotym pasem. (14) Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia. (15) Stopy Jego podobne do drogocennego metalu, jak gdyby w piecu rozżarzonego, a głos Jego jak głos wielu wód. (16) W prawej swej ręce miał siedem gwiazd i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry. A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.

(17) Kiedym Go ujrzał, do stóp Jego upadłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni (18) i żyjący.Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków i mam klucze śmierci i Otchłani.


Jest to opis ostatniej biblijnej chrystofanii - kocham całą Biblię i wiele jest w niej wspaniałych miejsc, ale chyba od dziecka mam tak, że najbardziej lubię te miejsca, a których objawia się Chrystus - już intuicyjnie wyczuwałem, że nawet starotestamentowe teofanie, to w rzeczywistości chrystofanie - opisy Chrystusa, który się objawia dotykały mnie szczególnie - poruszały mnie, przepełniały tym co tak potrzebne - nadzieją, wiarą... miłością.

Święty Jan doświadcza spotkania z Panem. Jest przedostatnia dekada I w. i można powiedzieć, że sytuacja nie rysuje się zbyt kolorowo. Początkowy żar już z lekka dogasa - Jan jest ostatnim żyjącym apostołem, a wokół mamy prześladowania ekipy faceta, który tytułował się skromnie Dominus et Deus - Neron przy Domicjanie to tak jak getta ławkowe przy obozach koncentracyjnych.

Jestem pewien, że nawet w środowisku Jana i jego uczniów nastroje były niewesołe. Pewnie zastanawiali się, czy wobec zaistniałej sytuacji to co robią ma w ogóle jakiś sens - że przecież jest ich garstka, uwięzionych, sterroryzowanych, wszędzie wokół ich wiara wystawiany jest na poważną próbę. I właśnie w takich okolicznościach objawia się Janowi Pan - Chrystus.

Najprostsza i najbardziej zarazem doniosła prawda - do Jana dociera głos Pana, który mówi:

Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków.

Chrystus objawia się przede wszystkim po to, żeby powiedzieć: JESTEM. ŻYJĘ. Jestem, który jestem. - wiemy jaki ciężar ma ten tytuł.

Może czasem popadamy w myślenie, że ten Chrystus, który owszem, przyszedł z miłości na Ziemię, umarł za nas, ale dziś, teraz... jest gdzieś daleko. Kiedy jest wokół ciężko, kiedy przez okoliczności i czasy "ciężko jest wierzyć" - łatwo popaść w myślenie, że "tak naprawdę to nie wiem, czy ten Jezus w ogóle jest... czy żyje...".

Kiedy Izraelici zostali przez Mojżesza wyprowadzeni z Egiptu - pamiętamy te historię - plagi, spektakularne działanie Boga JHWH i charyzmatyczne przywództwo Mojżesza - stanął na górze, wezwał imienia Boga, a morze się rozstąpiło. Kiedy w tej historii docieramy do momentu, jak przebywali już na pustyni (jedzenie im spadało z nieba!), a Mojżesz poszedł na górę Synaj odebrać od Boga Tablice Kamienne, na których miało zostać spisane Przymierze JHWH z Izraelem, to lud z lekka się zaniepokoił przedłużającą się nieobecnością swojego lidera, i w konsekwencji postanowił poprzeć pomysł Aarona, zresztą brata Mojżesza, żeby zamiast niewidzialnego Boga, zrobić sobie jakiegoś widzialnego - i stworzyli sobie złotego cielca. Ale jak ten plan powstawał w ich głowach, i rozpoczęły się szemrania - to mamy tam bardzo symptomatyczny "głos z ludu" - "Nie wiemy bowiem, co stało się z owym Mojżeszem...". Piękne, prawda? To już nie jest TEN Mojżesz - ich niepokonany przywódca, charyzmatyczny łącznik z Bogiem, ale nagle to jest "owy Mojżesz".

Każdy może się zwyczajnie pogubić. Każdy może zwyczajnie zabłądzić w myśleniu - "Owszem, jest. Ale gdzie? W niebie? Co mi po tym. Ja żyję tutaj, a tutaj jest, jak jest... niewesoło..." - Chrystus się nam dzisiaj i tutaj objawia i mówi: Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków.

Druga rzecz, to obraz tego objawiającego się nam Pana...

obróciwszy się ujrzałem siedem złotych świeczników, (13) i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego, obleczonego [w szatę] do stóp i przepasanego na piersiach złotym pasem. (14) Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia. (15) Stopy Jego podobne do drogocennego metalu, jak gdyby w piecu rozżarzonego, a głos Jego jak głos wielu wód. (16) W prawej swej ręce miał siedem gwiazd i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry. A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.

To jest moi mili czytelnicy obraz Chrystusa Tryumfującego! To jest Nasz Pan - Potężny, Zwycięski, w Chwale!

Może nam się wydawać, że skoro czasy są takie smutne, skoro wartości, które dla nas cenne, są w odwrocie, to i Chrystus mógłby przyjść zatroskany. Złe dni nastały, trudno w obliczu tego wszystkiego wierzyć w cokolwiek - to co się dzieje, przechodzi wszelkie pojęcie. Czy to są rzeczy, które nie martwią naszego Pana? Mógłby przyjść do Jana zasępiony, pochylony i powiedzieć: "Och... Kochany Janie, powiedz, co to się porobiło...? Źle to wygląda..."

Tymczasem Nasz Pan, Jezus Chrystus objawia się Janowi jako Chrystus Tryumfujący! On nie jest absolutnie przygnieciony "ciężarem złych dni"... On jest ponad. Chociaż z naszej perspektywy świat może gnić i się walić, to nic nie zmieni tego obrazu - Nasz Pan, Nasz Król, Ten, pod którego sztandarem idziemy jest Królem i Panem, Chrystusem Tryumfującym i Jego Tryumfu nic nie jest w stanie podważyć!

Bardzo często możemy mieć wrażenie, że to zło tryumfuje. Codzień nie brak informacji, że zło panoszy się wszędzie wokół... w kraju, w miastach, pośród naszych znajomych, czy nawet rodzin... w Kościele... Ale kiedy zobaczymy - a jeśli będziemy naprawdę chcieli, to się to uda - Naszego Pana, który przychodzi do nas w swojej chwale, to zobaczymy właśnie Jego Tryumf - nad wszelką nieprawością, wszelkim złem, zdradą... Tylko u Niego jest takie zwycięstwo - tylko on je daje, tylko w Nim możemy mieć świadomość, że wszystko co tak nas na codzień męczy, wszelkie wybicia szamba, czy to sławkonowakowe, czy biskupopaetzowe - nie mają żadnego znaczenia, bo On jest ponad wszelkim złem!

Co do Kościoła - Jakikolwiek on nam się wydaje często nieprawy - kapusie, pedofile, jednostki mierne, a czasem wręcz obrzydliwe oblekające się w zaszczytne szaty - jakkolwiek nie rozumiemy wielu rzeczy - i jakkolwiek nie umiemy pogodzić się z wieloma rzeczami, które w nim mają miejsce - to wiedzmy dziś, również z tego obrazu, jedno - jakikolwiek ten Kościół jest, to Chrystus trzyma go swoim ręku. Tego też nic nie zmieni!

Na koniec wreszcie Chrystus, Wielki i Tryumfujący, który się objawia Janowi w Dzień Pański przychodzi... i kładzie swojemu uczniowi rękę na ramieniu. Jan leży - padł przed swoim Panem. Ale nie wiemy czy padł tylko z "pokory i bojaźni" - może padł, bo dotarło do niego, że jego wiara ostatnimi czasy była o wiele słabsza, niż dawniej...

Jeśli chcemy, to Nasz Pan może nam się dziś objawić - tu i teraz - i możemy go ujrzeć jako zwycięskiego "Wodza Wojska Pana", który przychodzi w chwili, kiedy najbardziej nam go brakuje, kiedy wydaje się nam, że jest daleko - i ten Pan, ten Nasz Król, Święty i Potężny przychodzi do nas i niezależnie od tego co się dzieje wokół - pochyla się nad nami, kładzie na nas swoją rękę i mówi do nas:

Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący. Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków!!!